Obecne czasy wymusiły na nas, aby podstawowym narzędziem w medycynie stały się telemedycyna i telekonsultacje. Pacjent fizycznie nie pojawia się w gabinecie, a odbywa jedynie rozmowę z lekarzem – telefoniczną lub video. O ile ma to sens w przypadku wystawienia recepty lub skierowania do specjalisty, tak stosowaniu telemedycyny na szeroką skalę jestem zdecydowanie przeciwna.

Telemedycyna

Telemedycyna jest jedną z form świadczenia usług medycznych. Charakteryzuje się wykorzystaniem nowoczesnych technologii, dzięki czemu możliwe jest:

  • konsultowanie pacjentów na odległość,
  • stawianie diagnozy na odległość,
  • przesyłanie wyników badań (w tym obrazowych w bardzo wysokiej jakości),
  • przeprowadzanie zabiegów chirurgicznych na odległość,
  • szkolenie lekarzy,
  • przeprowadzanie telekonferencji naukowych,
  • wystawianie recept, zwolnień lekarskich i skierowań w formie elektronicznej.

Takie rozwiązanie może mieć wiele zalet. Dzięki niemu można chociażby na bieżąco monitorować stan zdrowia osób przewlekle chorych oraz wyniki badań kontrolnych lub wystawiać receptę na leki przyjmowane na stałe. Cele, które przed sobą stawia telemedycyna same w sobie są dobre – zwiększenie dostępności do opieki medycznej, ułatwienie pacjentom korzystania z usług medycznych na terenie całej Unii Europejskiej czy też polepszenie jakości obiegu informacji.

Jednakże będę do znudzenia powtarzać, że nie da się zbadać pacjenta zdalnie. Dlatego mimo całej sytuacji z koronawirusem, nadal pozostaję zdecydowaną przeciwniczką telemedycyny. W pracy lekarza ważne jest poprawne zdiagnozowanie pacjenta. Nawet najdłuższa rozmowa telefoniczna nie zastąpi fizycznego kontaktu i podstawowych badań. 

Wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę, że wiele objawów chorobowych pozostaje ukrytych: podwyższone ciśnienie, nieprawidłowy poziom glukozy, zaburzenia hormonalne, nieprawidłowe napięcie mięśniowe, zaburzenia pracy serca. Bardzo często lekarz już na pierwszy rzut oka stawia wstępną diagnozę – pacjenta może zdradzać pogorszenie stanu skóry, charakterystyczny wygląd, rozmieszczenie tkanki tłuszczowej w typowych miejscach. Warto też pamiętać, że osoby chore nie mówią o wszystkim. Kieruje nimi wstyd lub poczucie, że dana informacja nie jest istotna. Proszę mi powiedzieć, czy jesteśmy w stanie uzyskać te wszystkie dane podczas jednej rozmowy telefonicznej?

Historia z życia

Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że telekonsultacje i pandemia przyczyniają się do pogłębienia kryzysu w polskiej ochronie zdrowia. Za przykład może posłużyć historia pacjentki, w której sama uczestniczyłam.

U młodej dziewczyny pojawiły się bóle brzucha. Lekarz pierwszego kontaktu podczas konsultacji on-line nie stwierdził nieprawidłowości – mimo wytrzewienia jelit i wady genetycznej w wywiadzie. Objawy nie przechodziły, dlatego pacjentka zgłosiła się do mnie. Wiedząc, że osoby z takim obciążeniem chorobowym mają zwiększone ryzyko problemów onkologicznych, skierowałam ją na USG do doświadczonego ultrasonografisty. Ujawniono zmianę w pęcherzu moczowym – podejrzenie mięsaka.

Pacjentka ponownie zgłosiła się na telekonsultację do swojego lekarza. Ten wydał jedynie skierowanie do szpitala – na urologii czas oczekiwania wynosi nawet kilkanaście tygodni. Bez żadnych dodatkowych badań. Nie udzielono jej także informacji na temat karty DiLO, która ma ułatwiać dostęp do diagnostyki onkologicznej.

Poprosiłam pacjentkę o ponowne skonsultowanie z lekarzem pierwszego kontaktu. Tym razem przekazałam listę badań, o które proszę (m.in. rezonans magnetyczny miednicy małej, tomografię komputerową jamy brzusznej, markery AFP, beta-hCG, antygen CEA). Udało się także założyć kartę DiLO. Wraz z tym dokumentem na RM czas oczekiwania wyniósł ok. miesiąca (termin na koniec sierpnia).

Sytuacja ta nie dawała mi jednak spokoju. Zatelefonowałam do swojej przyjaciółki, także lekarki. Z jej pomocą udało się przyspieszyć termin tomografii komputerowej oraz rezonansu magnetycznego – czas oczekiwania skrócił się do tygodnia. Przypomniałam sobie także, że pracowałam z chirurgiem dziecięcym. Poprosiłam go o pomoc w przyjęciu pacjentki do szpitala celem wykonania cystoskopii diagnostycznej. Jednak na tym nie kończy się walka.

Tutaj zadziałały znajomości, sieć przyjaciół. Bez tego ciężko jest komukolwiek pomóc. A ile osób nie ma tyle szczęścia? Nie chcę znać odpowiedzi.

Czy korzystać z telekonsultacji?

Owszem, można korzystać z telekonsultacji. Powiedziałam już na początku, że nie zawsze jest ona zła. Trzeba jednak domagać się fizycznej wizyty, jeżeli objawy nie ustępują bądź nasilają się. Kiedy naprawdę czujemy, że to, co nam dolega nie jest zwykłym bólem brzucha. Nie możemy zapominać o badaniach – to właśnie one są wskaźnikiem naszego zdrowia i pozwalają w porę wychwycić nieprawidłowości.

Nie należy bać się fizycznej wizyty u lekarza. Pracownicy medyczni posiadają ogromną wiedzę i doświadczenie dotyczące bezpieczeństwa, zasad antyseptyki i dezynfekcji. Placówki medyczne także są przygotowane na przyjmowanie pacjentów. Pójście do lekarza lub na badania nie jest bardziej niebezpieczne niż wizyta w sklepie.