Rak. Taką diagnozę w Polsce każdego roku słyszy 163 tysiące osób. Szacuje się, że do końca 2025 roku zachorowalność wzrośnie o 25%, a nowotwory staną się główną przyczyną zgonów. Tej sytuacji nie pomaga fakt, że leczenie onkologiczne w naszym kraju wypada blado na tle innych państw UE.

Na ten sam problem zwrócił uwagę profesor Cezary Szczylik. Mój były Boss z kliniki onkologii. To właśnie on nauczył mnie, jaki cancer plan jest najskuteczniejszy w walce z rakiem. I podobnie jak ja uważa, że zmiany w ochronie zdrowia są konieczne.

Naukowcy na świecie wciąż intensywnie pracują nad poznaniem przyczyn i mechanizmów namnażania się komórek rakotwórczych. Coraz więcej czasu poświęca się badaniom genetycznym i molekularnym, dzięki którym można określić DNA nowotworów i stworzyć skuteczny lek na raka, dostosowany indywidualnie do każdego chorego. Mamy już immunoterapię, a także pierwsze terapie celowane, które należą do tzw. onkologii spersonalizowanej.

Ale przecież nie chodzi o sam lek na raka. Znaczącą rolę odgrywa opieka onkologiczna, która, według profesora Szczylika, jest na granicy wytrzymałości. Mało kto zdaje sobie sprawę, że obecnie na jednego lekarza onkologa przypada aż 70 pacjentów każdego dnia. Zastanów się teraz, ile możesz zrobić przez 3-4 minuty. Niewiele, prawda? A lekarz przez dokładnie taki sam czas musi porozmawiać z chorym, zbadać go, postawić diagnozę, zastanowić się nad leczeniem i wypełnić masę dokumentów. Brzmi nierealnie? Tak właśnie wygląda rzeczywistość. Ten czas powinien być co najmniej 5 razy dłuższy.

Innym problemem jest czas, który upływa od zgłoszenia się do ostatecznego postawienia diagnozy i wdrożenia leczenia. Nie pomogło nawet wprowadzenie pakietu onkologicznego i karty DiLO w 2015 roku. Profesor Szczylik twierdzi, że przyczyną jest brak środków, które szpitale i kliniki powinny otrzymywać z Narodowego Funduszu Zdrowia. Ale też brak dokładnie opracowanej ścieżki diagnozowania – pacjenci z mniejszych miast często nie mają dostępu do urządzeń diagnostycznych i nikt nie wskazuje im, gdzie znajdują się najbliższe ośrodki, do których mogą się zgłosić. Obecnie leczenie rozpoczyna się dopiero po ponad 70 dniach od rozpoczęcia diagnostyki. Dla niektórych jest to za późno. A trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że kiedy pacjent zauważy u siebie pierwsze objawy i zgłosi się do lekarza, choroba jest już na zaawansowanym poziomie.

Bo wciąż ogromnym problemem jest niska świadomość społeczeństwa na temat zdrowia i profilaktyki chorób nowotworowych. Niby wiemy, że należy unikać palenia tytoniu, chronić się przed wdychaniem niebezpiecznych substancji, zdrowo odżywiać, badać się regularnie. Ale wciąż o tym zapominamy lub nie chcemy pamiętać. Młode kobiety nie badają piersi, bo są przekonane, że rak ich nie dotyczy, przecież nie mają jeszcze nawet 30 lat. Tymczasem taka diagnoza pojawia się coraz częściej.

Do tego przyczyniają się też lekarze, którzy nie edukują pacjentów i nie wysyłają ich na badania, mimo że niektórzy pacjenci ostatni raz mieli pobieraną krew 10 lat temu, zanim odeszli na emeryturę. I tutaj znowu zawodzi system – na edukację często brakuje po prostu czasu. I nadal tak będzie, jeżeli wizyta będzie trwała mniej, niż 5 minut.

Walka z rakiem to cywilizacyjne wyzwanie numer 1. Walczyć powinni wszyscy: lekarze, pielęgniarki, położne, pacjenci, naukowcy i politycy. Do skutecznej walki potrzebna jest wiedza, edukacja, spójny system ochrony zdrowia i pieniądze. Potrzebny jest cancer plan, jak mówi profesor Szczylik:

Ze zbyt małą liczbą onkologów i bez reformy ogólnej systemu ochrony zdrowia lepiej nie będzie. Onkologia to przecież fragment układanki. Nie jest tak, że my – onkolodzy – chcemy od innych specjalności wyciągnąć pieniądze. W całym systemie jest za mało pieniędzy. Do momentu, w którym na poziomie premiera nie zostanie podjęta decyzja, że ratujemy naród przed nadumieralnością na raka, to pozostanie nam dziecinna zabawa w przeciąganie zbyt krótkiej kołdry.”

Onkologia to ważny dla mnie temat. To właśnie moje pacjentki w onkologii stały się moją motywacją do zajmowania się medycyną estetyczną. Przez lata pracy widziałam wiele kobiet cierpiących z powodu pogorszenia wyglądu przez chorobę. Postanowiłam im pomóc im w skuteczny, a zarazem najbardziej bezpieczny sposób – w 2009 roku ukończyłam studia podyplomowe z zakresu medycyny estetycznej w Szkole Medycyny Estetycznej Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. Nigdy tak naprawdę nie porzuciłam onkologii ani interny. W Happy Clinic zajmuję się konsultacjami pacjentów z wszelakimi problemami z zakresu chorób wewnętrznych, medycyny ogólnej oraz onkologii.

Polecamy: Czy blizny to pamiątka na całe życie?